Witold Kula, Nina Assorodobraj-Kula, red. Marcin Kula, Warszawa 2012, s. 717.
Seria: Biblioteka Iberyjska
Z przedmowy Witolda Kuli:
„Żaden z listów, które trafiły do piwnicznej skrzyni, a tym samym żaden z listów pomieszczonych w niniejszym tomie, nie doszedł do adresatów. To właśnie nadaje lekturze tych listów akcent dramatyczny. Małżeństwa rozbite, zaufanie braterskie zawiedzione, rodzice przed śmiercią niepożegnani – setki tragedii indywidualnych zlewają się w wielki dramat społeczny: dramat ludzi, którzy bez swej winy stawali wobec zadań, do jakich społeczeństwo ich nie przygotowało. Pamięć o tym, że żaden z publikowanych tu listów nie dotarł do odbiorców, towarzyszyć musi ich lekturze od pierwszej do ostatniej strony. Listy nie doszły do adresatów, ale miały innych, uważnych czytelników. Że były uważnie czytane – o tym świadczą chociażby liczne podkreślenia czerwonym lub niebieskim ołówkiem carskiego cenzora. Podkreślone są przede wszystkim miejsca dotyczące sprowadzania rodzin, przesyłania „szyfkart”, zachęcające do emigracji”.
List 38:
„Sant Matejo, 1 sticznia 1891 roku.
Niech ten list nie przestómpi proga jaś pochfali Boga niech bęndzie pochfalóny Jezus Hristus.
Pióro w ręke chfitam i z wamy sie witam, do stołu siadomy i z wamy gadomy.
Kochana droga matko i kochane szostry i braczaj [= bracia], donosim wam f tych pare słowach o nasim powodzeniu. Jesteśmy dzięka Bogu Najwiśsemu zdrowi, czego i wam z łaski Boga życzym, zdrowia jak najlepśego. Kochana matko i szostry i braczaj, teras wam opisujem o nasej podrózy na wodzie. Byliśmy piersie dnie chorzy, żem głowy bez trzy dńy ńy mogli uńescz, jak żem się przyzwiczujeli tom późńej byli dzięka Bogu zdrowi, tylko nam sie mocno uprzykrzyło, jechaliśmy 4-tery niedziele, czasem i któri dzień stojeli keńś koło jaki wispi, gdzie węgle ładowali, a tak sie mocno kucziło bośmy ne widzieli jak woda, a niebo. Dostaliśmy cało droge dobrze jeścz, mńesa i chleba dosicz, także i innich rozmaitich potraf, ale nam sie te życze mocno ukucziło, bo bez kfasu tylko fsiśtko słodko. Kochana, droga matko i kochane siostry i braczaj, jeżeli mata sposób i życzeńe to przyjeżdziajta, to tuta mata lepi. Dostaliśmi naśe role odzielóne, mam wiency jak cztery włóki polske ładnego lasu, ten sobie wycziszczamy i sadzim.
Kochana matuchno, jak sze wybierzeta to przywieśta ze sobo od fsystkego zboża i innego śewu co tylko f Polsce śe rodzi, bo my mamy fśyscy na ty roli dobrze wyżywieńe. Jeżeli was pan Jezus szcześliwie bez grańyce przeprowadzi bo tam najgorszy przes te całe droge, bo nas złapali na granici, żeśmi muśeli ostatńe poduśke oddacz. Kochana matuchno i kochane szostri i bracza zabierajta ze sobo co bęńdzieta mogli i pośczel, jeno sie strzesta na granicy, żeby wam nie odebrali, nie słuchajta nykogo bo choćbiszta jak najwiencej brali to was nic ńe kostuje w Bremach, choć bęndo chczeli od was zapłate to ńe dajta nic, choćbiśta mnieli to mówta, że nic ni mata, a jeżeli chcecze jechacz to na kolej na biljety na każdo osobe po 10 rubli. Kochana droga matuchno i kochane siostry i braczaj, starajcze sie i proscze Boga, żebym sie f krótce zobaczycz mogli, bo mńe moćno tęskno, rada bym was w jednej godzińe zobaczyła. Jak ten list dostańecze co daj Boźe, to nam zaraz odpiścze. Teraz zakóńczamy ten list i żegnamy sie z wamy f tim liszcze Kochana matko i Kochane siostre i braczaj także i Szostre Antóninie i fsystke znajómki…”